Murray Sell mieszka we wsi od 1960 roku, wystarczająco długo, aby zobaczyć pewne zmiany, których nie lubi. Zbyt wielu „day trippers” odwiedzić pokazać swoje pieniądze i hałasować, jego zdaniem. – Tam, to jest jego część-powiedział Pan Sell, przejeżdżając długą czarną limuzyną.
chwilę później przejechały trzy motocykle prowadzone przez brodatych młodzieńców w ryku zemsty. – Nigdy wcześniej tego nie mieliśmy-powiedział Pan Sell.
Mr. Sell, konsultant ds. architektury, wiele zmian przypisał turystyce, błogosławieństwu wsi i zmorze. Nie ma wątpliwości w czyimś umyśle, w biurach nieruchomości lub w modnych lodziarniach, kawiarniach i butikach, że pieniądze od plażowiczów napędzają lokalną gospodarkę.
to również zwiększa populację, z około 1500 poza sezonem do być może dwa razy więcej niż między dniem pamięci a dniem pracy – „ludzie, którzy przyjeżdżają, aby uciec z miasta”, powiedział jeden z agentów nieruchomości.
w ostatni weekend w tej małej wiosce pojawiła się odrobina przemocy, którą większość ludzi kojarzyłaby z „miastem”. Pani Boyce i inni wiedzą, kogo obwiniają: właściciele klubu Marakesh, gdzie noc picia poprzedziła niemal śmiertelne spotkanie na parkingu.
w ostatnich miesiącach grupa liderów biznesu i inni wybitni w życiu wsi naciskali na zamknięcie Marakesha (jak to było dzisiaj, na cześć Pana Danielsa, napis na jego drzwiach).